poniedziałek, 26 lipca 2010

Dla mojej żony

Aniu, Kochanie!
Ten post jest dla Ciebie. Po tym jak dzisiaj dowiedziałaś się, że piszę bloga, już wiem , że w znacznej mierze będę go pisał dla Ciebie. 
Oczywiście, blog wynika z potrzeby uzewnętrzniania swoich przemyśleń, spostrzeżeń. Ale myślę, że pisze się go głównie po to, żeby ktoś go czytał. Dziennik/pamiętnik, który piszę jest dla mnie i dla Ciebie. Ale blog z pewnością jest formą otwartą. I jako taki, uważam,że wymaga pewnej samokontroli. Z pewnością nie będę jakoś specjalnie obnażał swoich uczuć. Na pewno nie przeczytasz w co drugim poście, że bardzo Cię kocham i jesteś dla mnie jak powietrze. Ty to wiesz, a ja mogę Ci to mówić codziennie. Bloga do tego nie potrzebuję.
Za to, jak wiesz, pisanie w ogóle sprawia mi dużą frajdę, więc nie wahałem się zbyt długo zanim rozpocząłem pisanie/tworzenie bloga. Mam tylko nadzieję, że uda się mi zawrzeć tu kilka naprawdę ciekawych rzeczy. Być może wynikających z jakichś naszych doświadczeń. A może stojących w sprzeczności z Twoim myśleniem. Tego jeszcze nie wiem.
Wiem tylko jedno. Zawsze to powtarzam: bardzo Cię kocham i w ogóle nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie!

czwartek, 22 lipca 2010

E.T. go home!

Już właściwie jestem spakowany. Jeszcze jutro kilka godzin poświęconych firmie I "łysy jedzie do domu" (parafrazując słowa znanego literata). Pojadę pół nocy przez pół Polski.
Podróż nocą ma swoje zalety. Niewątpliwą jest właśnie to, że nie wszystko widać. I choć może wiele ciekawych rzeczy jest do zobaczenia po drodze, to pewnie całkiem dużo jest też takich, których nie chciałbym oglądać.
Ale, tak naprawdę, nie to przecież jest najistotniejsze. Najważniejsze jest przecież to, że za kilkanaście godzin zobaczę te, które kocham. Dwie kobiety mojego życia. Obietnica zobaczenia ich, spędzenia razem długich trzech tygodni urlopu jest pokrzepiająca.
Będziemy robić nic. Ale będziemy robić to razem, w swojej obecności. "Nikt nie jest samotną wyspą" - ten tytuł xiążki Mertona bardzo tu pasuje. Ja także nie jestem. I do życia potrzebuję miłości. Zarówno tej, którą otrzymuję jako dar jak tej ofiarowanej przeze mnie. Ta druga przynosi większe szczęście, większą radość.
I w ten sposób właśnie E.T. (którym póki co w istocie jestem) pojedzie do domu, by zatonąć w miłości.
Banał? Nie sądzę...

sobota, 10 lipca 2010

Trochę o muzyce, trochę o xiążkach

Muzyka bardzo różna mi towarzyszy. Od dość ciężkiej (Metallica), przez normalną tzw. popularną aż do nieźle zakręconej (This Mortal Coil I 4AD w ogóle; Cocteau Twins aż po Laibacha I How Destroy Angels). Pomiędzy tym jest oczywiście Peter Gabriel, Marillion I Iron Maiden. Pewnie, że ciekawa mieszanka. Część moich kumpli w ogóle nie potrafi w żaden sposób zrozumieć jak można słuchać tak różnorodnej muzy. A to I tak nie koniec dziwactw ;-) Do tego śmiało dochodzi muzyka klasyczna (np. Paganini) oraz np. Faith No More lub Republika.
Eklektyczne mam wychowanie muzyczne! I dumny z tego jestem! Nie zawężam horyzontów...
A xiążki? No cóż... Pierwszą niewątpliwie jest Biblia (a w Niej chyba Pieśń nad Pieśniami - ze względu na św. Jana od Krzyża, co mogę rozwinąć przy okazji), potem chyba "Diuna" Herberta (jako cykl, naturalnie). Nieustającą fascynacją jest Roman Brandstaetter. To naprawdę potężna postać w naszej literaturze.
A na luźno? Fantastyka: Grzędowicz, Kossakowska; Kańtoch; Pilipiuk.
Naprawdę nie gardzę mocną literaturą. A. Saint dè Exupèry I jego"Twierdza' naprawdę mocno siedzą mi gdzieś pod skórą...
O fascynacjach zresztą możemy mówić naprawdę długo...

piątek, 2 lipca 2010

Wychowałem się w lesie

To w zasadzie prawda. Od kiedy pamiętam to zawsze bardziej lub mniej las był gdzieś we mnie.
Do dziś pamiętam fascynację "Latem leśnych ludzi" Marii Rodziewiczówny. Kontemplacja planu Stwórcy na polanie kiedy wstaje słońce... Niesamowita rzecz.
Bardzo wiele czasu spędzałem gdzieś w głuszy, nad jeziorem, pod gołym niebem lub namiotem. Jakoś tak odczuwałem potrzebę wpatrywania się w płomień ogniska gdy zachodziło słońce.
Właśnie chyba las nauczył mnie z jednej strony wrażliwości, a z drugiej strony konsekwencji. Przyroda jest Boskim planem cudownie poukładana!
Do dziś w uszach mam klangor żurawi o świcie. Taki zresztą dźwięk codziennie budzi mnie jako sygnał budzika...
Naprawdę wychowałem się w lesie!