piątek, 25 marca 2011

Drzewa umierają stojąc

Wracałem dziś popołudniową porą z pracy. Niby nic dziwnego. Zasłuchany w 2Tm2,3 przemierzałem sobie chodniki Kłodzka. I wtedy zorientowałem się, że czegoś mi brakuje.
Wycinają drzewa!!! Mijałem więc okazałe pniaki metrowej prawie średnicy, wspominając jeszcze niedawno (tzn. rano) mijane przepiękne, dostojne drzewa. Jak niewiele trzeba czasu żeby podsumować kilkadziesiąt lat... Niewiele ruchów piłą łańcuchową. Wiem, że pewnie zagrożenie dla samochodów i dla mnie jako pieszego i tym podobne dyrdymały, ale mi jednak żal. Przecież wychowałem się w lesie, a każde drzewo było mi tam bratem/siostrą. Wciąż pamiętam jak cieszyliśmy się na kępę drzew na szlaku, która mogła dać ożywczy cień.
Jakoś tak nie mogłem się powstrzymać, żeby o tym nie napisać...

wtorek, 15 marca 2011

Nieszczególny fan Kaczmarskiego (Encore, jeszcze raz!)

Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek -
Światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie,
Rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety,
Gitarę, psa i oficerskie epolety!
To wszystko miało cel, i otom jest u celu.
Na straży pól bezkresnych strażnik (jeden z wielu).
Przy lampie leżę, drzwi zamknięte, płomień drga,
A ja przez szpadę uczę skakać swego psa!

   Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
   Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
   Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
   Encore, encore, jeszcze raz!

Za oknem posterunku nic nie dzieje się,
Czego bym umiał dopilnować, albo nie.
Dali tu stertę starych futer i człowieka,
Ażeby był i nie wiadomo na co czekał!
Więc przypuszczenia snuję, liczę sęki w ścianach,
Czasem przekłuję końcem szpady karakana,
W oku mam błysk! (Od knota co się w lampie żarzy)
Czerwony odcisk dłoni na podpartej twarzy!

   Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
   Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
   Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
   Encore, encore, jeszcze raz!

Tak, jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu.
Tu z ust dobywam głos, by rzucić rozkaz psu!
Są konstelacje gwiazd i nieprzebyte drogi,
Ja krokiem izbę mierzę, gdy zdrętwieją nogi!
I wtedy szczeka pies na ostróg moich brzęk,
Ze ściany rezonuje mu gitary dźwięk...
Ze wspomnień pieśni, które znam, tka wątek wróżb,
Jak gdybym kiedyś swoje życie przeżył już...

   Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
   Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
   Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
   Encore, encore, jeszcze raz!

Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy.
Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha.
I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa
I oficera, który pije tak jak ja!
Nic nie ma za tą ścianą z wielkich, ciemnych belek,
Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek!
Nic we mnie, prócz do świata żalu dziecięcego,
Tu nikt nie widzi, więc się wstydzić nie mam czego!

   Oczami za mną nie wódź, nasienie sobacze!
   Gdy piję w towarzystwie alkoholowych zmor!
   I nie liż mnie po rękach, gdy biję cię i - płaczę!
   Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!

Nie jestem jakimś szczególnym fanem Kaczmarskiego. Ale ta piosenka po pierwszym przesłuchaniu była moja! Absolutny top!
To jeszcze nic. Tak naprawdę zawładnęła mną w wykonaniu Strachów na lachy:
I choć może ortodoxyjni wielbiciele talentu Kaczmarskiego zaraz mnie wypunktują, ze profanacja i nie wiadomo co jeszcze, to ja i tak najbardziej lubię właśnie "Encore, jeszcze raz!". I to właśnie w wykonaniu Grabaża.

poniedziałek, 7 marca 2011

Obejrzałem film

Właśnie wczoraj znalazłem czas i obejrzałem "Ludzi Boga".
Muszę przyznać, że film zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. I z pewnością wrócę, aby go jeszcze raz posmakować, poczuć klimat, poszukać smaczków.
Nie ukrywam, że obejrzałem go z katolickim nastawieniem, znając uprzednio opowiadaną w filmie historię i wiedząc co nieco o trapistach. Uderzyło mnie przede wszystkim pięknie pokazane poczucie wspólnoty łączącej mnichów. Wspólnota zakorzeniona w Bogu, którą On ma w Swojej opiece. A jej członkowie nie wahają się iść za jej Twórcą do samego końca. 
Film urzekł mnie również ciszą i pięknem narracji. Fakt, że "Wielka cisza" jest pod tym względem przejmująca dużo bardziej, ale opowiada o zamkniętej wspólnocie. Trapiści z "Ludzi Boga" w swej ciszy i niepozorności trwania wspomagają wieś, która powstała wokół opactwa. I robią to tak niezauważalnie. Dają siebie innym.
Oczywiście, w tle pojawia się strach, niepewność jutra, obawa przed nadciągającym złem. Na tym tle powstają również rozbieżności zdań.
W końcu jednak odchodzą ze swoimi porywaczami w śniegową rzeczywistość, by już nie wrócić. Dołączyli do Pana, do którego w istocie od dawna należeli. Cicho żyli i cicho odeszli. 
Dla katolika przesłanie filmu jest jasne. Boża miłość jest naprawdę ponad wszystko. Wystarczy Jej uwierzyć. Ale dlaczego polecam film każdemu? 
Bo to dobry obraz przyjaźni. Mnisi, będąc w istocie obcymi kulturowo ludźmi, nawiązują nić sympatii i zrozumienia z mieszkańcami wsi otaczającej opactwo. Wsiąkają w świat islamu, jednocześnie zachowując swoją tożsamość. Bezinteresowność i próba zrozumienia i pomocy innym dookoła też jakby niepopularna w naszym świecie teraźniejszym.
Po drugie: film jak dla mnie jest naprawdę dobrze zrobiony. Zbudowany klimat pozwala się zdecydowanie oderwać od sensacyjnych wyczynów transportera czy innych niezniszczalnych.
Po trzecie: polecam, bo jak napisałem na początku, zrobił na mnie duże wrażenie.
P.S. Post może nieco chaotyczny, ale trudno mi ubrać w słowa wszystkie emocje towarzyszące mi wczoraj podczas projekcji.

czwartek, 3 marca 2011

Upływ czasu

Problem upływu czasu dotyka nas wszystkich.
Mi na ten przykład czas ucieka tak szybko, że nie nadążam się za nim oglądać. 
Mam całą, ogromną listę xiążek, którą chciałbym przeczytać.
Mam ogromną ochotę zagrać w mnóstwo gier.
Kolejka płyt do posłuchania jest przeogromna.
Nie wspomnę już o ilości filmów, które chciałbym obejrzeć.
A poza tym jest tyle fajnych miejsc, które warto zobaczyć. Mieszkam przecież w pięknej Kotlinie Kłodzkiej. Jest gdzie połazić.
Tylko, że ja na to wszystko nie mam czasu. Po iluś tam godzinach spędzonych w pracy po prostu już niewiele zostaje na realizację tak przyziemnych marzeń. A jednak trzeba łapać ulotne chwile, wykorzystywać każdy moment na realizację własnych zainteresowań. Może to niezbyt odkrywcze, ale wydaje mi się, że w takim przekonaniu trzeba się utwierdzać. 
I wtedy dopiero mam szansę poczytać, posłuchać czy odpocząć.
W zagonionym naszym nowoczesnym świecie jest moda na zarządzanie czasem. Swoim i wszystkich innych dookoła. A ja myślę, że nie da się zarządzać czymś, co nie jest naszą własnością. I bardzo znikomym zakresie mamy na to coś wpływ.
Czas płynie czy nam się to podoba czy nie.