niedziela, 31 lipca 2011

Wyjechali na wakacje...

Byli u nas dobrzy ludzie (mój Przyjaciel z Żoną swoją). Zabrali na wakacje naszą Córkę. I to samo w sobie oczywiście nie stanowi powodu do stresu. Chwilowo nie.
Nagle zostało mnóstwo tzw. czasu wolnego. Na czytanie, robienie ebooków, grę w sieci z Przyjacielem moim. Nagle się okazało też, że w domu się trochę pusto zrobiło. Mimo, że Córka nasza już nie potrzebuje super zaangażowania z naszej strony w każdej minucie swojego życia, to jednak jej obecność dopełnia obraz całości naszego domu.
Fakt: pracujemy po ładne kilka godzin na dobę. I Ala to wykorzystuje oglądając w międzyczasie seriale online i w ogóle organizując sobie życie podczas naszej nieobecności. Chociaż z drugiej strony potrafi się też przyglądać jak walczymy ze złem, zabijając z Marcinem złe potwory w Diablo II.
I tak na bazie jej nieobecności przypomniały mi się rekolekcje prowadzone przez o. Jana Górę OP w Bydgoszczy. Ich głównym tematem było właśnie ojcostwo. Bardzo szeroko pojęte. Przeglądając ostatnio mój nieregularnik (który miał być dziennikiem;-) natrafiłem właśnie na notatki z tychże konferencji.
A tam się po prostu okazuje, że ojcostwo to niezwykle ważna rzecz. Życie codzienne, łykendowe, życie wiary i wychowania, życie drobnostek i spraw wielkich znajduje swe odbicie i uzasadnienie w ojcostwie.
Nasza obecność, towarzyszenie dzieciom w drodze, przewodnictwo i ukazywanie możliwych rozwiązań - to wszystko zawiera się w ojcostwie.
Mało tego, o. Góra rewolucyjnie (jak dla mnie) stwierdza, że dziecko w pewnym momencie powinno się stać Ojcem dla własnych rodziców. Może ich przecież zrodzić do rzeczy, o których oni nawet nie śnili.
No i poza tym doszedłem do wcale nieodkrywczego wniosku: Ala musi sobie zwyczajnie od nas odpocząć. I niech jej to odpoczywanie idzie jak najlepiej.
I niech już szybko wraca!

środa, 27 lipca 2011

Niemoc

Dopadła mnie niemoc twórcza jakaś.
W wersjach roboczych leży kilka rozmaitych niedoszlifowanych postów, a ja nie mogę się zabrać za ich dokończenie. Coś tam przy nich zmieniam, dopisuję, ale wciąż do publikacji się nie nadają.
Nie wiem: wina to pogody czy może czegoś tam innego?
Mam w każdym razie nadzieję, że mi przejdzie i znów dodam klika świeżych słów.