sobota, 29 października 2011

O pamięci

Jakoś tak od wczesnych lat dziecięcych nie pałałem miłością do pobytu na cmentarzu. Do teraz pozostała mi niezdrowa fascynacja polską "kulturą cmentarną": ogromnymi nagrobkami na potrzeby znajomych, kwiatami raz w roku i zniczami od okazji do okazji.
Przyznam, że nigdy nie mogłem zrozumieć jak można iść odwiedzić Babcię na cmentarzu. Nigdy. Dzisiaj również tego nie rozumiem. Zwłaszcza dziś. Teraz, kiedy świadomie wierzę, że wszyscy moi bliscy, którzy odeszli radują się z Chrystusem, tym bardziej tego nie pojmuję.
Jakoś nie kręci mnie chodzenie po cmentarzach, wystawanie tam godzinami w towarzystwie osób, z którymi nie widziałem się latami. I nawet nie mamy o czym porozmawiać. Ze swoimi bliskimi (tymi, którzy są po drugiej stronie życia) wolę się raczej spotkać w swej pamięci. Bo widzę ich wszystkich takimi, jakimi ich zapamiętałem. Nie kojarzą mi się z tablicą cmentarną i zniczem, a raczej ze wspólnie przeżytymi chwilami.
Nie zafunduję moim bliskim atrakcji w postaci swojego nagrobka. Moje ciało już przeznaczyłem na potrzeby medyczno-naukowe (na razie tylko wyraziłem taką chęć, ale dokonam stosownych umocowań prawnych).  Ono mi zupełnie potrzebne nie będzie. A ci, którzy będą chcieli o mnie pamiętać - na pewno to zrobią. Lepiej, żeby obejrzeli nasze wspólne zdjęcia, niż szukali miejsca, gdzie by mi tu znicz zapalić.
02 listopada (Dzień Zaduszny) oprócz głębokiego chrześcijańskiego sensu jest dla mnie po prostu świętem pamięci. 

piątek, 28 października 2011

O pracy

Mój ojciec zaszczepił mi miłość i szacunek do pracy. 
Czasem z tego powodu nie jest mi za łatwo w życiu. Czasem jednak satysfakcja jest naprawdę duża. Kiedy coś się uda zrobić fajnego, kiedy coś tam wyjdzie.
Zarządzam. Więc satysfakcja z udanych spotkań, przedsięwzięć, zadowolenia mojego zespołu to niesamowicie fajna rzecz.
Ale są też i takie dni jak dziś. Nic nie wychodzi. Nie można dnia poskładać. Nieudacznicy próbują imponować. W 55 godzinie pracy w tym tygodniu okazuje się, że coś tam nie poszło jak należy. I to bardzo niedobrze.
A może tylko po prostu wystarczy odpocząć? Pobyć z tymi, których kocham? Pogadać na skejpie z Przyjacielem i kumplami? Parę potworów ubić? A i parę xiążek też się znajdzie dla relaxu umysłowego.
I w nowym tygodniu szacunek dla pracy i zapał pewnie wróci. Znów będą cieszyły nawet niewielkie sukcesy, a wyzwania nie będą przerażały,a dodawały skrzydeł.
Bo ja w sumie bez pracy żyć nie potrafię...

wtorek, 18 października 2011

Nałogi

Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, swoje upodobania. Swoje nałogi.
Ja też.
Pasjami uwielbiam czytać. Mogę spędzić długie godziny czytając. Świat zewnętrzny może zupełnie dla mnie nie istnieć wtedy. Pochłaniam strony, wydarzenia, utożsamiam się z bohaterami. Niesamowite to jest. Jestem wdzięczny moim Rodzicom, że zaszczepili mi bakcyla czytelnictwa. Xiążki mam wszędzie: w domu, na komputerze i w telefonie. Ot, takie przeznaczenie. Nałóg.
Muzyka. Nie potrafię bez niej żyć. Mam swych ulubionych artystów, ulubione albumy i utwory. Lubię zasypiać przy moich ulubionych klimatach muzycznych. A rozstrzał mam ogromny, jeśli chodzi o gatunki i twórców. Muzyka. Taki nałóg.
Rodzina moja daje mi siłę do trwania na co dzień. Każdą chwilą jesteśmy razem. Moje ukochane osoby. Nałóg taki.
Ale absolutną rewelacją mojego życia doczesnego jest moja Żona. Osoba, która daje mi oparcie, jest moim natchnieniem. Miłością mojego życia. Moim nałogiem. Największym nałogiem.
Nie idę na żaden odwyk...

niedziela, 9 października 2011

Niebo płacze

U nas, w Kotlinie niebo zasnute chmurami. Jest szaro, ponuro i pada. Prawie całą noc padało.
Jakoś mnie to nie dziwi.
Nawet przyroda płacze nad paranoją, którą dzisiaj w naszym przepięknym Państwie uprawiamy. I nie ukrywam, że myślę tu właśnie o wyborach, które psują mi niedzielny nastrój. Dziś od rana nie słucham ulubionej Trójki, bo boję się, że wyskoczą na mnie kandydaci, wybory, koalicje i nie wiem co jeszcze...
Niebo płacze nad farsą, którą sobie sami fundujemy. Tak, wiem: "święto d***ji", "możliwość wpływania na rząd" i wiele jeszcze innych bzdur, których nie wymienię. Przepraszam, ale "d***ja" to dla mnie wulgarne, obraźliwe słowo, którego nie wypada wypowiadać głośno.
Nie wierzę, że coś się może zmienić tylko dlatego, że np. postanowimy wybrać idiotów zamiast złodziei. 

P.S. Proszę, żeby Szlachetni Czytelnicy, którzy wierzą w moc wyborów itp. nie poczuli się w żaden sposób dotknięci. Wyrażam jedynie swoje bardzo subiektywne spojrzenie na tę sprawę.

czwartek, 6 października 2011

O dawaniu siebie

Praktykujemy z Żoną moją od kilku już ładnych lat oddawanie cząstki siebie innym . Krwiodawcami jesteśmy. Po prostu. I co dwa miesiące biegniemy pozbyć się 450 ml odrobiny czerwonych krwinek, osocza i takich tam innych różności. Robimy to w nadziei, że komuś możemy pomóc.
Właśnie podczas dzisiejszej bytności w Stacji Krwiodawstwa wywiązała się namiętna dyskusja o przywilejach krwiodawców. O tym jak to są uciskani z powodu niehonorowania przez pracodawców zaświadczeń, o tym jak zamiast czekolady dostają orzeszki i mielonkę. A ja się pytam: dlaczego się to nazywa "Honorowe Krwiodawstwo"? Czego ja nie rozumiem w tej nazwie?
Ja osobiście rozumiem to tak: oddaję coś od siebie bezinteresownie, honorowo. Tak więc nie liczę na przywileje i gratisy. Krew idę oddać w swoim prywatnym czasie, w trakcie swojego dnia urlopu. Daję coś od siebie. Po prostu.
Tak to widzę. I tyle.

niedziela, 2 października 2011

Apologia pro vita sua

W momencie, gdy tworzyłem tego bloga obiecałem sobie, że nie będzie to pamiętnik, a raczej zapis chwil ulotnych. Fascynacji, przemyśleń przychodzących niespodzianie i zaskakująco.
I tak właśnie postanowiłem opisać jedną z nich. 
Zakupiłem w xięgarni internetowej ibóka, na którego polowałem dość długo. To tytułowa "Apologia pro vita sua" kard. Johna Henrego Newmana.
O błogosławionym autorze parę słów poniżej:
Przecudnej jakości biografia. Po prostu uczciwie i rozbrajająco stronniczo kard. Newman pisze o swoim katolicyzmie, wierze, o Bogu. W obecnych czasach to naprawdę niepopularne chwalić się byciem katolikiem i jeszcze dowodzić, że to najlepsza opcja. Ale to właśnie urzekło mnie w "Apologii".
Tyle tylko tytułem zachęty. Wracam do lektury w to niedzielne przedpołudnie. 
P.S. Chętnym oczywiście xiążkę udostępnię z wielką radością!