środa, 30 listopada 2011

Fascynacji ciąg dalszy

Mało u mnie ostatnio czasu, oj mało. Dość duży projekt w pracy robimy. Czas i siły w tym kierunku idą. I na pisanie już niewiele zostaje. Czasami jeszcze udaje mi się wieczorem poczytać czyjegoś bloga.
Niemniej jednak w ramach kształtowania wewnętrznej dyscypliny i hartu ducha postanowiłem odświeżyć sobie "Jezusa z Nazarethu" Romana Brandsaettera. Czas adwentowy sprzyja takiej właśnie lekturze. 
Nie powiem, powrót po prawie 20 latach do xiążki, która wtedy wywarła na mnie wielkie wrażenie jest fascynujący. Odbieram ją już trochę inaczej, może bardziej dojrzale. Bardziej się w niej rozsmakowuję, więc czytanie idzie wolniej. Zwracam uwagę na niuanse. Powalają mnie opisy, urzekają porównania. Doceniam kunszt i wiedzę Autora.
Jestem także koneserem Psałterza w jego przekładzie (o czym Azja doskonale wie:-). Prolog do Ewangelii św. Jana (który dla mnie w ogóle jest niesamowity) w tłumaczeniu p. Romana powala wprost:


Przed wszystkim
Jest Słowo,
A Słowo
Jest u Boga,
A Bóg jest Słowem.
Ono jest przed wszystkim u Boga.
Przez Nie wszystko jest,
A bez Niego nic nie jest,
Co jest.
W Nim jest życie,
A życie jest światłością ludzi.
A światłość w ciemności świeci,
A ciemność nie może jej stłumić. (...)


Tak samo zresztą jak inne jego tłumaczenia Pisma św. 
Pochodzenie, korzenie, wychowanie Brandstaettera pozwalają mu z niesamowitą przenikliwością i obrazowością zarówno tłumaczyć Biblię jak i opowiadać o Jezusie z Nazarethu. Niezwykła dynamika wschodniego myślenia, żydowskie spojrzenie na żydowskie problemy, barwne opisy kultury i zachowań ludzkich. To wszystko tu jest. Śmiało mogę powiedzieć, że xiążka po prostu tętni życiem. Zwłaszcza, że o Życiu opowiada.
Serdecznie polecam jako dobrą lekturę na Adwent. 
Moim Kolegom, którzy wierzą inaczej, proponuję w/w xiążkę jako niesamowitą powieść historyczną.

sobota, 19 listopada 2011

O posłuszeństwie

Wiem, że na bazie zajść z x. Bonieckim wszyscy teraz czują się w obowiązku do wypowiedzenia się za lub przeciw zakazom Prowincji.
Wszak wredna, zaściankowa, niedemokratyczna Prowincja Polska Księży Marianów zabroniła wypowiadać publicznie głupot x. Bonieckiemu. Ja się wszakże dziwię, że dopiero teraz to się stało. Bo głupoty, które raczył był lansować jako naczelny Tygodnika Powszechnego osłabiały każdego logicznie myślącego człowieka, że o katoliku już nie wspomnę.
Ale nie o tym, nie o tym...
Mowa ma być o posłuszeństwie.
Jako zawołany fan dominikanów (Domini canes  - psy Pana: posłuszne i wierne!) jakoś nie rozumiem publicznego roztrząsania kwestii posłuszeństwa zakonnego. Jakoś tu jestem wybitnie przedsoborowy i niedemokratyczny. Jak się przy profesji składało ślub posłuszeństwa to chyba on obowiązuje do końca życia? I każda decyzja władz zakonnych jest obowiązująca? Czyż nie? I bredzenie o demokracji i wolnej woli tu nie pomaga?
Bo jeśli w pełni władz umysłowych ( a innych osób do zakonów katolickich się nie przyjmuje) ślubuję posłuszeństwo to jakim prawem kwestionuję decyzję moich władz zakonnych? No niby nie publicznie i nie  na forum mediów, ale domyślnie: "gdybym mógł mówić to bym powiedział...". Nie wiem czy to możliwe, że w  wieku 77 lat rozum się miesza? Chyba tak. Od bycia po lewej stronie mocy rozum może się wszak pomieszać szybciej (co na naszej scenie politycznej widać aż nazbyt dobrze;-)
To już nie pierwszy dowód na to, że socjalizm jest szkodliwy ( a dla zdrowia psychicznego szczególnie...)

środa, 9 listopada 2011

Zapisywanie, notowanie

Odkryłem dzisiaj, że równie wielką frajdę sprawia mi prowadzenie zapisków (nieregularnika) w postaci pliku .doc, co w zeszycie piórem. I złapałem się za głowę! Co? Ja? Miłośnik kartki i pióra? Ano właśnie. Chyba tak. Może nadchodzi koniec świata.
Kiedyś to ja nawet bloga nie pisałem, a co dopiero nieregularnika w postaci elektronicznej! Ale cóż, mogę się przyznać, że przyzwyczaiłem się do klawiatury i już mnie nie gryzie. Biorąc pod uwagę, że TV nie oglądam i komp jest moim jedynym łącznikiem z wielkim światem - przestałem się sobie dziwić.
Tyle tylko chciałem dziś wieczorem napisać słuchając Rammsteina.