sobota, 26 lutego 2011

Skojarzenie filmowe

Ile razy idziemy potańczyć, zawsze przypomina mi się jeden z moich ulubionych filmów: "Zapach kobiety". Genialne, nie waham się stwierdzić, dzieło z Alem Pacino w roli głównej. Film o honorze, byciu mężczyzną i o znaczeniu kobiety dla mężczyzny. To oczywiście moje tylko spojrzenie na tematykę i przesłanie filmu. Każdy może spojrzeć na to inaczej.
Dlaczego właściwie skojarzenie tańców z "Zapachem"? Ano dlatego, że jest tam kapitalna scena, w której Pacino (grający niewidomego podpułkownika armii amerykańskiej) zaprasza do tanga kobietę oczekującą na kogoś tam w lokalu. Najpierw bezbłędnie rozpoznaje zapach mydła, którego Donna używa, a potem.... kto nie widział zapraszam tutaj:
Niesamowite tango, zatańczone z pasją, mimo, że Slade niczego nie widzi. Czuje po prostu zapach partnerki i wie jakich rozmiarów jest parkiet. 
No i jeszcze są mrożące krew w żyłach sceny, kiedy prowadzi czerwone Ferrari...
Pasja życia, chęć wyciśnięcia go jak cytryny w obliczu zaplanowanej śmierci.
I nie namawiam wcale nikogo do jazdy Ferrari z zamkniętymi oczami czy innych równie extrawaganckich pomysłów. Ale do czerpania z życia pełnymi garściami już tak. Do tanga tańczonego do upadłego, do miłości, do przyjaźni i honoru. Do wartości zanikających we współczesnym świecie.
Aha, żeby była jasność: nie potrafię zatańczyć tanga.

3 komentarze: