wtorek, 21 grudnia 2010

Boże Narodzenie

Zbliżające się milowymi krokami Boże Narodzenie nastraja jakoś tak reflexyjnie.
Mógłbym pewnie napisać, że w ogólnej bieganinie zapominamy o rzeczach najważniejszych, dajemy się ponieść powierzchowności i jeszcze kilka innych podobnych textów bym mógł wstawić. Mógłbym to wszystko napisać, ale to nieprawda. Niczemu się nie daję ponieść, nie zapominam po co to wszystko i z jakiej to okazji świętujemy. Pomagają trochę w tym również rekolekcje adwentowe u dominikanów:
http://dominikanie.pl/adwent2010/f_id,135347,1.html
I tu dopiero tak naprawdę zaczynają się schody. Co innego to wszystko wiedzieć czy nawet uwierzyć w Boże Narodzenie, a zupełnie co innego przeżyć... Przeżyć narodzenie Boga w sobie. Uwierzyć we wszystkie znaki i spotkać Pana wewnątrz siebie. W moim wewnętrznym bałaganie, niezorganizowaniu, zagubieniu. Często mojej niemocy także. 
Jest często we mnie taka obawa: jeśli nie mogę sobie poradzić z jakimiś tam sprawami to czy uniosę ciężar Bożej osoby we mnie? Otóż okazuje się, że uniosę. "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".
A zupełnie przyziemnie: Przyjedzie Kuba i będziemy sobie opowiadać o grach i filmach. I jeszcze o grze figurkami, której zupełnie nie rozumiem.

2 komentarze:

  1. Bo w świętach Bożego Narodzenia liczy sie Rodzina. Reszta to otoczka potrzebna do nasycenia tych chwil czymś niepowtarzalnym. Bóg przychodzi w Rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten fragment z umacnianiem, to okolice mojego ukochanego fragmentu Pawłowego.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń