niedziela, 26 grudnia 2010

Kto nie maszeruje ten ginie

  


Zgodnie z wielowiekową tradycją poszliśmy dzisiaj na dłuższy spacer dokoła Kłodzka. Lekki mróz, prawie wcale wiatru, tylko nieliczni skazańcy przemykający cichaczem ulicami.  
Np. z konieczności wyjścia z latoroślą na spacerek...
Cicho, spokojnie wszyscy spędzali Święto Świętej Rodziny jak najbardziej rodzinnie.
W końcu doszliśmy do granic administracyjnych. A tam:
Koniec świata i pole śniegiem zasypane. Niesamowicie po prostu. Nisko wiszące nad polem Słońce świeciło prosto w oczy.
Powoli czas był się kierować w stronę domu pustą, oblodzoną drogą
W trakcie naszej podróży przejechały po lodzie może ze 2 samochody... Czad!
A na deser jeszcze przygoda: przejście dla pieszych.
Nie udało się... Musieliśmy wybrać inną opcję.
Niesamowicie nałapaliśmy świeżego powietrza. I mimo, że szliśmy terenem raczej zabudowanym, to odpoczęliśmy też od jazgotu miasta.
Żal tylko, że nie zabraliśmy z sobą normalnego aparatu. Te parę zdjęć zrobionych telefonem nie do końca oddaje klimat naszej wyprawy.
Ciekawe, dokąd pójdziemy jutro?


2 komentarze:

  1. Ja jutro idę do pracy. Dzisiaj pobiegałem 10 km po lesie i czuję się dobrze. Jutro 30 km rowerem po szosie- z deczka extremalnie - ale kto nie ryzykuje to nie nic nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Phazi, rozkręcasz się! Oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń