Od dawna wyczekiwany nadszedł wreszcie! Niesłychanie spokojny łykend. Udało się nam wreszcie uczynić rzecz niemożliwą ostatnio: oboje mamy wolną sobotę i niedzielę równocześnie!
Tak więc wyśpimy się, pójdziemy na basen jutro. Zajrzę przez ramię Ali jak ogląda mecz. Normalnie mam mnóstwo czasu na odpoczywanie...
Błogostan. Czytam xiążkę, pogryzam "Piekielne wasabi" i popijam baardzo zimnym piwem.
Aha, jeszcze piszę posta.
I ponownie odkrywam jak pozornie małe rzeczy mogą cieszyć.
No. Dziś walka wielce wyrównana, ale jak zwykle rozwaliliśmy kilka potwornych łbów i skopaliśmy kilka demoniczny tyłków. I luzik, bo taki powinien być każdy łikend człowieka pracy (a jak to jest każdy widzi, chociaż ja nie narzekam).
OdpowiedzUsuńpozdrówka
nie wiem co to jest spokojny łikend,zapomniałem. Zapomniałem jak to jest się wyspać, nie spieszyć, pograć,pojeździć.
OdpowiedzUsuńZa parę lat pewnie sobie przypomnę.