sobota, 19 maja 2012

Bo jakby tak pomyśleć...

Jakem katolik to mogę powiedzieć, że nie ma problemu w umieraniu.
Bo idziemy na spotkanie z Panem. Naszą Miłością, sensem naszego doczesnego życia.
Wierzę w to. Każdym oddechem. Mam ogromne zaufanie do Pana, mojego Boga. Wszak: "wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia".


Tak też postanowiłem pisać. Pod cytatem z Apokalipsy. Apokalipsa: znak końca czasów.Znak wiary i zawierzenia ostatecznego.


Ale wcale mi dziś nie jest lepiej mimo zawierzenia. Wiem, ze Chrystusowa miłość przygarnie ***. Nie wiem czy oddała swoje życie w imię Chrystusa. Ale chcę wierzyć, że On się o nią upomni.


To pewnie tyle już na dzisiaj. Kto chce podyskutować - zapraszam na maila. Nie mam siły już blogować dziś.

1 komentarz:

  1. Och, przeżywam podobne klimaty mniej więcej od pół roku. najgorsze jest to, że nie wiem, czy to:

    a) próba,
    b)trwała utrata pewności,
    c) po prostu wszystko w życiu się kończy, więc dlaczego nie wiara w sens wiary?

    Ech...

    OdpowiedzUsuń