poniedziałek, 13 czerwca 2011

Melancholijnie o Panu Żulu

Czekałem sobie na Alę i jej niemiecką koleżankę. Powoli dogotowywał się makaron na obiad. Oczekiwanie postanowiłem sobie umilić wyglądaniem przez okno. Okno wychodzące na dość duże podwórko. Parkują tam samochody, rosną chaszcze, stoi śmietnik i okoliczna żuleria spędza czas jak w klubie osiedlowym. Zawsze jest wesoło i swojsko.
Ale dzisiaj za śmietnika wyłoniło się jedynie dwóch Panów Żuli. Zmierzali majestatycznie rozchybotanym krokiem w strone wyjścia z podwórza na ulicę. Tymczasem jeden z nich postanowił zawrócić by specjalnym kijaszkiem pogrzebać w śmietniku. Drugi w tym czasie niezmordowanie parł do przodu. Dopiero po chwili zorientował się, że idzie sam. Obrócił się, zawołał... ale nikt mu nie odpowiedział. Machnął ręką, pogrzebał w brodzie i poszedł dalej.
Na początku rozbawiłą mnie ta sytuacja, ale po chwili przyszło zastanowienie. Przecież człowiek żulem się nie rodzi. Zmuszają go do tego jakieś okoliczności życiowe, nierzadko dramatyczne lub świadomy wybór. Ile razy jest się wtedy głodnym? A może trzeba myśleć tylko o tym żeby nie zamarznąć? Przecież my wszyscy na ogół się odwracamy od Panów Żuli i jakoś specjalnie nie biegniemy im od razu z pomocą. Trochę śmierdzą, przeważnie pijani, zamknięci w swoim świecie. Tolerujemy ich obecność. Conajwyżej.
Jakoś tak pomyślałem sobie, że kto wie ile dzieli chwil życie przeciętnego człowieka od zostania Panem Żulem.
A wtedy to już pozostaje machnięcie ręką na świat i samotna podróż przez życie...

3 komentarze:

  1. Bycie takim żulem to mój najgorszy koszmar senny. Przyznaję i robię co mogę, by się utrzymać na powierzchni.

    Nikt się taki nie rodzi. Jasne. Ale niestety czasem niektórzy są tak uwikłani w to podłe życie, że nie chcą już być nikim innym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to nie jest prawda. Żul to WYBÓR. To, że stracisz dom,mieszkanie, pracę to nie oznacza, że musisz się stoczyć. Nie oznacza to, że musisz pić, śmierdzieć i żebrać. Nie mówię, że to łatwy kawałek chleba - bezdomność. Ale zawsze znajdzie się jakaś dorywcza praca w ogródku bogatego za umówioną stawkę, może przy kościele za obiad czy możliwość wyprania rzeczy i kąpieli. Są w końcu przyjaciele (oszywiście jak się nie spali mostów). Pewnie można by jeszcze długo dywagować, spierać się ale nikomu nie życzę takiego losu.
    pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  3. Oszywiście to że to nie jest prawda to mój pogląd jest i otwartym jest na inne.
    jeszcze raz pozdrówka

    OdpowiedzUsuń