Właśnie złapałem się na tym, że wiele rzeczy, które jeszcze niedawno były dla mnie nie do pomyślenia - dziś są zupełnie normalne.
Piszę to w obliczu zjawiska wyprzedaży xiążek z domowej biblioteki przez mojego przyjaciela.
Zostaliśmy obaj wychowani w kulcie xiążki, że się tak wyrażę. Piękno zadrukowanych stron, intrygująca okładka. Jednym słowem: idealny sposób na spędzenie wieczoru.
Pamiętam, jak przemierzałem inne kraje, rozwiązywałem kryminalne zagadki czy poznawałem obce rasy w Kosmosie. A to wszystko w towarzystwie zapachu drukarskiej farby.
A teraz co? Państwo polskie zadbało o rozwój kultury, podniosło VAT na xiążki i w efekcie nie wdycham już ożywczego zapachu druku.
No ale jak tu żyć bez czytania? Ja nie potrafię. Tak więc ebooki! Nie pachnie, nie da się ciężaru gatunkowego papieru wyczuć, kartek se nie poprzewracam... Trochę musiałem się przestawić. Bardzo trochę. Ale z dwojga złego: wolę już tę elektroniczną formę niż nie mieć czego czytać.
Upadek obyczajów, nic innego.
Zbrodnicza działalność tego rządu na polu kultury jest nie do opisania.
OdpowiedzUsuńWykształcić pokolenie idiotów. Taki cel...
miałem tylko pożyczony czytnik i jak dla mnie bomba- przeczytałem zakończenie diuny przez 2 dni - w formie papierowej to niemożliwe przy dwójce dzieci
OdpowiedzUsuńniestety nie stać mnie na razie na takie cudo ale może w przyszłym roku zainwestuję
na allegro sprzedałem ostatnio z 50 książek i czuje sie z tym dobrze - to marność;)
podniesieni vatu to kolejna porażka rządu - ale im chyba o to chodzi żeby nakraść i rozwalić- przyjdą ruskie i niemcy i wezmą wszystko za bezcen
No niestety. Czas zacząć się wysprzedawać. Część poszła już do dobrych ludzi, reszta do nieznanych nabywców za czas niedługi. Ale za nabyte w ten sposób pieniądze kuplem książki trzy, do których można wracać kilka razy. Do fantastyki, którą lubię, nie zawsze jest kiedy wrócić, bo to albo czasu nie ma albo częściej jest tyle jeszcze do przeczytania, że szkoda tego czasu na powtórki. A jeszcze zostają biblioteki. To taki przeżytek, który w dzisiejszych czasach zaczyna wracać do łask. I ja pewnie za jakiś czas nawiedzę ten przybytek słowa drukowanego i dokonam zapisania mej osoby (tym bardziej, że mam do niej jakieś 100 m). No i ja "pójdę w eboki.
OdpowiedzUsuńpozdrówka
Azja, żebyś się nie zdziwił repertuarem dostępnym w bibliotece...
OdpowiedzUsuńBosy Antek: grupą idiotów po prostu łątwiej się rządzi. A skłóconych idiotów to już w ogóle!
Sam chętnie kupiłbym czytnik ebooków, gdyby tylko kosztował jakieś rozsądne pieniądze. Co prawda szelest papieru ma swój urok ale przed nieuniknionym postępem chyba nie uciekniemy. Ciekawe ile trzeba będzie jeszcze poczekać, żeby stosunek naszych pensji do cen m.in. czytników był normalny... Może za jakiś czas rano w SKM'ce będę widział tyle samo osób czytających ebooki ile widziałem w londyńskim metrze...
OdpowiedzUsuńEch, niby narzekają, że młodzież nie czyta, woli elektronikę, a jednak robią wszystko by ostatnich czytających do owego zajęcia zniechęcić. Również nad tym ubolewam!
OdpowiedzUsuńI do ebooków, nie mogę się jakoś przekonać. Niby to wygodne, niby czytnik mały, ale ja jednak lubię dźwigać ciężką ekologiczną torbę wypchaną książkami. To część mnie, jakby ręka ;).
Pozdrawiam,
Patka