czwartek, 5 sierpnia 2010

Refleksje o mikrokosmosie

Kot przywiązuje się do miejsca. Pies do człowieka. Człowiek do ludzi.
Takie myśli właśnie nachodzą mnie w obliczu nadchodzącej nieuchronnie przeprowadzki.
Bardzo się nam zmienił świat. Przecież jeszcze nie tak dawno nikt nie zmieniał miejsca swojego życia. A przynajmniej robiło to bardzo niewielu. Na ogół spędzało się życie w miejscu urodzenia. Jeszcze pokolenie moich rodziców tak właśnie myśli, tak żyje. Decyzje o przeprowadzce na drugi choćby koniec Polski są nie bardzo dla nich zrozumiałe.
A my? Cóż, tworzymy sobie mikrokosmos naszych bliskich. W tym małym światku budujemy drogi, mosty, kształtujemy krajobraz naszej rzeczywistości. Miejsce budowy jest mniej ważne. Przy odrobinie zaangażowania możemy sobie wszędzie stworzyć odpowiadającą nam w pełni czasoprzestrzeń. Potrzeba do tego miłości i obecności ludzi, których kochamy.
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". Właśnie tak to wygląda. Zawierzenie, zaufanie. 
W kurczącym się dziś świecie, gdzie komunikacja jest w zasadzie bezproblemowa, poszukujemy swojego miejsca. I chyba trochę zapominamy, że o my powinniśmy kształtować świat, a nie on nas, bezwolnych. 
Nic tu, oczywiście, nie pomoże narzekanie w stylu: "Dawniej to było lepiej. Ludzie byli mili, mieli dla siebie czas i bardziej się kochali". Z pewnością. Świadczą o tej głębokiej miłości rodzaju ludzkiego choćby obie Wojny Światowe.
Rzeczywistość, w której żyjemy jest dużo bardziej wymagająca. Idąc z duchem czasu także i my musimy stawiać sobie o wiele wyższe wymagania...

5 komentarzy:

  1. No cóż. Postęp technologiczny zmienia świat i będzie się zmieniać nasze życie.
    Ty emigrujesz kilkaset kilometrów ja wyemigrowałem trochę bliżej.
    Tak naprawdę fakt globalnej wioski pomaga utrzymać dawne znajomości w dość dobrej formie. I to cieszy.
    Myślę, że mając uksztaltowany i stały światopogląd mimo wszystko nie pozwalasz się porwać współczesnym trendom a trwasz na skale.
    To co nas nie zabije to nas wzmocni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest w tym co napisał Paweł sporo racji. Ja jednak mam takie wrażenie, że kiedyś mimo braku emali, gg skejpów czy telefonii komórkowej łatwiej było się umówić czy wypadało wpaść tak bez zapowiedzi (bo jak się zapowiedzieć gdy nie ma środka łączności, często nawet tzw stacjonarnego?). Ja nie chwalę tamtych czasów, ale jak się miało dwa programy telewizyjne, z czego jeden śnieżył, to jakoś człowiek bardziej odpoczywał podczas spotkania z drugim
    człowiekiem.
    pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  3. Azja - prawda jest taka, że ze wzrostem zamożności wzrosły potrzeby na które coraz więcej pracujemy.
    Kiedyś nasi rówieśnicy nie mieli dzieci. Wszystko to sprawia, że czas ucieka a potem człowiek jest tak zmeczony, że nie ma na nic chęci.
    Nam sie dzień zaczyna o 21 jak dzieciaki zasną. Jesteśmy po tym tak wyrąbani że marzymy tylko o spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż Bracia, nie spodziewałem się takiej dyskusji...
    Nowe środki komunikacji, jak wiecie, są moim hobby. Doradzałem Wam obu w tych tematach.
    Ale mimo wszystko: spotkanie twarzą w twarz jest nieocenione. Bajera o xiążkach, muzyce przy schłodzonym napoju (co niemożliwe jest przez skejpa lub gg) jest niewątpliwie nie do zastąpienia.
    I dlatego też piszę o stawianiu sobie wyższych wymagań: przyjaciele ueber alles, że tak się wyrażę!

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, ale ja jestem typem człowieka niesmiałego, który face w face nie do końca się odnajduje. Nie jestem miszczem rozmów. A pewne formy komunikacji jak blog są dla mienia czymś uzewnętrzniającym.

    OdpowiedzUsuń